"Pacific Rim: Rebelia"

"Pacific Rim" 5 lat temu nie zainteresowało mnie tak, żebym wybrał się na ten film i tak się złożyło, że do dziś go nie obejrzałem. Pomyślałem, że dzięki zmianie głównego bohatera będę w stanie odnaleźć się w tym świecie, nie zwróciłem jednak uwagi na fakt, że Jake Pentecost jest synem głównego bohatera poprzedniej części.
Jest to produkcja o ludziach walczących z kosmitami, więc istotne było, żeby przedstawić widzom prawdopodobnych obrońców filmowej Ziemi, a także skalę zagrożenia. Uważam, że twórcom przede wszystkim udało się to drugie. Owszem, Jake i Nate to postacie, które da się lubić, ale momentami przypominały mi bohaterów "Dnia Niepodległości: Odrodzenia", który to film bardzo polubiłem w kinie i tylko tam, bo później jakoś ciężko mi było go oglądać. Gdybym miał wybierać między Jakiem a Dylanem Hillerem, to wybrałbym Jake'a, ale w przypadku Nate'a i Jake'a Morrisona też wybrałbym Jake'a. Oczywiście jest to trochę ustawione, bo Jake'owie to główni bohaterowie swoich filmów, a ja nie chciałbym wybierać między nimi. Wracając do tematu, Jake, Nate i Amara są oczywiście motorem napędowym filmu, więc przedstawiono ich tak, by dało się zrozumieć ich motywacje, wszystko jest w tej kwestii zrozumiałe, jednakże miałem trochę (naprawdę niewiele) bardziej wygórowane oczekiwania.
Wśród pozostałych osób znajdowały się takie, które były w poprzedniej części i podczas pierwszych scen z nimi towarzyszyła mi myśl, że jednak powinienem wcześniej obejrzeć prequel. Ostatecznie uważam, że tylko wątek Maro Mori tego wymaga, natomiast nieznajomość Hermanna i Newtona, jak sądzę, tylko pomogła mi być pozytywnie zaskoczonym rozwojem sytuacji. Możliwe, że się mylę i jest szansa, że odebrałbym to jeszcze lepiej, gdybym się przygotował. Z nowych osób jest Liwen, której charakter najbardziej mi się spodobał, więc żałuję, że nie było jej więcej i liczę na poprawę przy ewentualnej trzeciej części. Są również kadeci, bez których ta produkcja mogłaby być zbyt ciężka, ale z ciężkim sercem nazwałbym ich bohaterem zbiorowym, choć widzę przy części potencjał przy wspomnianej, ewentualnej "trójce".
Krótko o dubbingu. Główna obsada powyżej standardów, pozostali na poziomie, choć znalazły się jednostki pod nim (Dobecka i Osentowski) i to trochę za bardzo. Marcel Sabat godnie zastąpił Sebastiana Fabijańskiego, który zdubbingował ostatnio Boyegę w "Ostatnich Jedi", ale oczywiście ciężko mi nawet jego wyróżnić na tle ogólnodubbingowym. Ewidentny problem był przy Liwen, która miała część dialogów po chińsku z oryginału i tworzyła się wyraźna różnica między Tian Jing a dubbingującą ją Angeliką Kurowską, oraz przy lektorze, któremu efekty dźwiękowe jasno "mówiły", że nie powinien czytać nazw lokacji. Z zastrzeżeń do tłumacza - kiepsko słuchało mi się, jak "Ajax" wymawiano /ajaks/, wypadałoby to przypilnować.
Podsumowując, produkcja jest bardzo przyjemna, a jej finał pozytywnie zaskakujący, jednakże sądzę, że minie dużo czasu, nim do niej wrócę. Polecam zapoznać się z nią wszystkim, którym podobał się sequel "Dnia Niepodległości", a nawet tym, którzy mieli do niego lekkie zastrzeżenia.

Komentarze

Popularne posty